poniedziałek, 9 stycznia 2017

Powrót do blogowania

Po dłuższym okresie przerwy, mam zamiar ponownie wrócić do blogowania. Kosmetyki to moja największa pasja, która towarzyszyć będzie mi chyba do końca życia. W ostatnim roku ukończyłam świetną szkołę charakteryzacji i wizażu. Umiejętności, które z niej wyniosłam z pewnością będę prezentować Wam na blogu.

Mam nadzieję, że wraz z moim powrotem, pojawią się tutaj stali, jak i nowi Czytelnicy.

Gorąco pozdrawiam i do usłyszenia niedługo! :)

czwartek, 12 listopada 2015

Drogeria internetowa Mintishop.pl opinia



Dziś przychodzę z recenzją zakupów w sklepie internetowym mintishop.pl
Mimo, iż preferuję zakupy kosmetyczne w tradycyjnej formie (nie ma to jak osobiście pomacać kosmetyk – oczywiście tester, dziewczyny z tego miejsca apeluję do powstrzymywania się przed rozwalaniem co drugiej pomadki na półceJ), nie raz, nie dwa lecz stosunkowo często zdarza mi się zamawiać je przez Internet. Wybieram wówczas zazwyczaj znane mi już produkty, akcesoria kosmetyczne, czy też szeroko polecane must-have’y niedostępne stacjonarnie.




Miałam przeprawy z różnymi drogeriami, mniej czy bardziej znanymi, natomiast od ponad roku jestem wierna drogerii internetowej mintishop.pl i z czystym sercem mogę polecić Wam ten sklep polecić.



Pierwszą rzeczą, która ujęła mnie w tym sklepie internetowym to przejrzysty, estetyczny, utrzymany w pastelowej tonacji, layout sklepu, jego funkcjonalna i intuicyjna budowa. Sklep świetnie działa zarówno na komputerach stacjonarnych jak i urządzeniach mobilnych. Wysoka jakość zdjęć produktów i realistyczne oddanie kolorystyki sprawiają, że zamawiając dany kolor możemy być pewni, że taki właśnie otrzymamy (kiedyś korzystając z usług innego sklepu internetowego zamówiłam lakier w kolorze butelkowym a, ku mojemu zdziwieniu, otrzymałam trawiastą zieleń). Kolejną ważną, pewnie i najważniejszą kwestią jest dostępność marek o słabej dystrybucji stacjonarnej takich np. Kryolan, Clochee, Little Siberica etc. Dodatkowym atutem jest różnorodność asortymentu. Robiąc zamówienie możemy za jednym zamachem (i jedną przesyłką) zaopatrzyć się w produkty z kolorówki, pielęgnacyjne a także z kategorii zapachów do domu. Bardzo lubię również fakt szybkiej dostawy zamówienia. Wybieram zazwyczaj opcję przesyłki kurierem, jednak nieczęsto zdarza się, aby zapukał on do mych drzwi już na drugi dzień! A w Mintishop kilka razy taka sytuacja miała miejsce. W pudełeczku jakie otrzymujemy znajdujemy obok misternie zapakowanych w bąbelkową folię produktów (nigdy nic nie doszło uszkodzone, rozlane, czy pęknięte) znajdujemy słodki gift w postaci krówki w brandowanym papierku na osłodę dnia (chociaż sama myśl o kurierze przybywającym z górą kosmetyków potrafi być już wystarczająco poprawić nastrój). Istotną kwestią są oczywiście ceny. Według mnie opisywany sklep dobrze dopasowuje marżę do poziomu oferowanych produktów. Zdaję sobie sprawę, że istnieją drogerie internetowe oferujące bardzo niskie ceny kosmetyków, jednak niestety rzadko mogę tam znaleźć kosmetyk dokładnie na jakim mi zależy np. podkład o danym kolorze.







Jedyny minus jaki zauważyłam strony mintishop to jej słaba responsywność. Według mnie dostosowanie do urządzeń mobilnych mogłoby zostać ulepszone, na moim tablecie wybieram układ jak dla urządzeń stacjonarnych, a na telefonie ledwo mogę się połapać. Natomiast być może jest to kwestia urządzeń, jakie posiadam.











Podsumowując zalety:



- wysoka funkcjonalność strony



- przejrzysty layout



- dobrze oddana kolorystyka produktów, dzięki dobrym packshotom



- szeroka gama marek, niedostępnych stacjonarnie



- stale poszerzający się, różnorodny asortyment



- sprawna i bezpieczna dostawa



- rabaty dla stałych klientów



- słodki gift – brandowana krówka, na osłodę dnia (chociaż sama myśl o kurierze przybywającym z górą kosmetyków potrafi być już wystarczająco poprawić nastrój)



- jakość dostosowana do ceny – większość internetowych drogerii z bardzo tanimi kosmetykami zauważyłam, że



Minus:



- słaba responsywność strony







Znacie sklep mintishop? Jakie miałyście z nim doświadczenia? Jakie inne drogerie internetowe polecacie
i dlaczego? :)

piątek, 4 września 2015

Marc Jacobs Daisy Eau So Fresh - recenzja



Marc Jacobs Daisy Eau So Fresh


Choć nazwa sugeruje coś innego, daleko mu do mocno kwiatowego zapachu – Daisy Marca Jacobsa z pewnością jest jednym z takich pachnideł, które można albo pokochać albo znienawidzić, ale na pewno nie da się przejść obok niego obojętnie… chociażby ze względu na słynne kolorowe flakoniki, w jakich zamknięte są perfumy wychodzące spod ręki tego projektanta.



Opakowanie: na plus i na minus. Duża nakrętka w kształcie bukietu stokrotek z pewnością doda szyku Twojej toaletce,  ale gdy szykujesz się na ważny wyjazd i próbujesz tak dużą butlę wcisnąć do torebki – nie jest już tak kwieciście.


Dostępność: Sephora, Douglas, lotniska, internetowe drogerie kosmetyczne


Pojemność: 100 ml (dostępne również mniejsze np. 75 ml)


Nuty zapachowe:
nuta głowy: dzika truskawka, liście fiołka, czerwony grejfrut
nuta serca: fiołek, jaśmin, gardenia
nuta bazy: esencja waniliowa, piżmo, białe drzewa (white woods)


Zapach: przejmujący i kobiecy, świeży a zarazem intrygujący, na co dzień i na wieczór.


Trwałość – perfum nie jest aż tak trwały, jakbym sobie życzyła. Nie da się jego trwałości na pewno porównać do nieśmiertelnego Eternity CK, którego czuć mam wrażenie nawet po praniu. Mimo, że na ubraniach i włosach perfum utrzymuje się długo, to mam wrażenie, że nie roztacza aury zapachu, gdy przechodzi się obok.


Cena: w polskich realiach – około 359 zł, ja miałam to szczęście móc zakupić go za jedyne 100 $ J Oczywiście w sklepach internetowych to może oscylować nawet wokół 250 zł.


W ogólnym rozrachunku – perfum polecam ze względu na oryginalny zapach, który w moje gusta trafia jak żaden inny. Koniecznie powąchajcie przy okazji odwiedzin w Sephorze czy Douglas :)

czwartek, 2 października 2014

Glinka glince glinką :)

Glinka glince nierówna a to znaczy, że mamy ich kilka rodzajów. Z moich obserwacji najczęściej spotykane w kosmetykach dodatki są z glinką: białą, żółtą i zieloną. Choć zapewne istnieją też czarna, czerwona, niebieska.. ? :) Dodatek glinki w kosmetykach zawsze mnie zachęca do zakupu. Natomiast nie ma to jak glinka w czystej postaci. Bo jak oprzeć się obietnicy regulowania sebum, nawilżenia, oczyszczenia, poprawienia kolorytu skóry a nawet czasem odchudzenia? :D

Jeśli masz cerę trądzikową swobodnie możesz spróbować glinki zielonej - jej oparty na krzemiankowo-aluminiowych związkach skład zapewni szybsze gojenie ran, oczyszczenie a także wykazuje własciwości odkażające.

Glinka biała w dużej mierze składa się z glinu, dzięki czemu jest delikatniejsza i mniej inwazyjna dla naszej cery. Działa jak plaster ukojenia dla cery przesuszonej i bardzo wrażliwej.

Glinka żółta przeznaczona jest do skóry normalnej lub mieszanej - ma ona dużą zawartość żelaza i glinu powoduje delikatne oczyszczenie i przywołuje zdrowy koloryt cery.

Z powyższego, standardowego podziału teoretycznie najbardziej pasować powinna do mojej cery glinka żółta. Jednak moja eksperymentalna dusza podszeptała mi pomysł o wypróbowaniu glinki białej - głównie z powodu tendencji do podrażnień, na którą cierpi moja cera. Zdecydowałam się na glinkę . Kupiłam ją w pobliskiej Zielarni, z której wyszłam obładowana jak nomadka (są tam rosyjskie kosmetyki osławione na blogach, cała seria babuszki agafii, specjalistyczne oleje i zioła... więc same rozumiecie:D). Glinka zapakowana jest w dwa osobne woreczki i dodatkowo zabezpieczona papierowym kartonikiem, zapłaciłam za nią około 7 zł. Na jedną łyżkę glinki dolewamy pół-jedną łyżkę wody, mieszamy aż do uzyskania papki. Nakładamy na buźkę, co jakiś czas możemy zwilżyć wodą, aby aktywnie działała. Wyglądamy przez 8-10 minut jak Fiona, potem zmywamy - ot cała filozofia :)




Plusy:
-oczyszcza
-nie podrażnia
-łagodzi
-tania
-wydajna

Minusy:
-nie daje nawilżenia (czy powinna?)
-daje delikatne uczucie ściągnięcia
-słaba dystrybucja

Podsumowując, lubię stosować ją raz na jakiś czas, żeby porządnie oczyścić cerę i zaraz potem porządnie ją nawilżyć :) Glinkę stosować można na całe ciało :) Zastanawiam się tylko, jak bym wtedy wyglądała.. :D

Korzystacie z glinek? :)

Buziaki!

czwartek, 25 września 2014

Pamiętacie jeszcze tę firmę Herbal Essences? :D

Pamiętacie jeszcze tę firmę Herbal Essences? :D


Jak zobaczyłam we Włoszech to nie mogłam się powstrzymać :D
Recenzji nie będzie bo co tu dużo pisać - pachnie obłędnie nawilża średnio :) ale raz nie zawsze:)




sobota, 20 września 2014

W pogoni za Niebieską Sensacją...

Niby nic, krem pod oczy. Ma nawilżać... Ale przecież nie obrazimy sie, jeśli będzie świetną bazą pod korektor na dzień. Oczywiście dogłębnie odżywiać nocą. Najlepiej jeszcze niwelować cienie. Likwidować zmarszczki. Odmładzać spojrzenie. Zmieniać kolor tęczówki...


Może tego ostatniego nie robił, może nie do końca radził sobie z cieniami, nie miał co likwidować (zmarch jeszcze nie mam), ale z pewnością nawilżał najlepiej niż jakikolwiek inny, który miałam. Aqua sensation krem pod oczy od Nivea. Stosowany raz w życiu, jakieś półtora roku temu. Odtąd nie mogę go znaleźć na rynku - w sklepach stacjonarnych. W Internecie pojawia się co jakiś czas, ale obawiam sie że ma już zmieniony skład... 

Teraz męczę inne kremy pod oczy i zmęczyć nie mogę... I tak gonię za Niebieską Sensacją w starej wersji od kilkunastu miesięcy ... 


Kochane jaki krem pod oczy mi polecacie? 


Chcę taki, że jak wstanę to będę czuła delikatny smooth pod oczami, skóra będzie idealnie nawilżona, napięta i sprężysta? Tylko takie coś mnie interesuje. 


Czekam na Wasze propozycje!

czwartek, 18 września 2014

Wardi Shan i walka z przebarwieniami :)

Cześć :)

przychodzę do Was dziś z nowinką kosmetyczną. Podjęłam walkę z moimi przebarwieniami. Wyczytałam ostatnio w Twoim Stylu, że przebarwienia bardziej niż zmarszczki dodają nam lat. I poczyniłam kilka obserwacji - wśród znajomych, rodziny, a także obcych ludzi na ulicy (pewnie jak większość z Was lubię po prostu obserwować mijających mnie ludzi) i rzeczywiście stwierdziłam, że jasna, promienista cera zdecydowanie odejmuje lat i dodaje uroku. 

Moje przebarwienia pojawiły się już kilka lat temu - mam cerę wrażliwą, skłonną do podrażnień i pękających naczynek, każdy nieprzyjaciel - mimo że wykończony bronią różną - zostawiał po sobie ślad mniej lub bardziej znaczny. 

Pierwszą rzeczą jaką postanowiłam by przede wszystkim zapobiegać przebarwieniom - droga była jedna - filtr przeciwsłoneczny! Nie tylko gdy lato w pełni, plażing, smażing, ale codziennie - czy lato czy zima, deszcz czy słońce. Póki co latem testowałam filtr Ziai +50, natomiast ten mocno mnie zapchał :( Powróciłam do Ziai +30. Teraz zastanawiam się nad Vichy +50. 

Kolejną rzeczą na jaką się zdecydowałam jest Effaclar Duo z LRP - krem złuszczający, oparty na kwasach.

I teraz najważniejsza rzecz, nowinka, którą testuję od kilku dni: mydełko Wardi Shan - z wyciągiem z pszenicy, mającej efekt rozjaśnienia i niwelowania przebarwień.







Jestem ogromnie ciekawa, jak sprawdzi się u mnie - widziałam wspaniałe efekty na blogach dziewczyn :) Póki co powiem Wam, że oczyszczenia lepszego w życiu nie miałam - skóra aż piszczy, ale nie jest napięta, tylko mięciutka :)

Mydełko zakupiłam za 29 zł w Mydlarni św. Franciszka. Nie mogę doczekać się efektów :)
Na jesień chcę kupić sobie Flavo C, z 8% zawartością witaminy C - miałyście go może??

Kochane, a jak Wy walczycie z przebarwieniami?